Debata o polityce pamięci (relacja)
Debata poświęcona polskiej polityce pamięci, zakończyła wrocławską edycję wystawy „W naszej pamięci / Emelkeinkben. Polska prezentacja wystawy «Andrzej Przewoźnik. 1963-2010. Katyń»”. W ostatni dzień lipca, w pasażu Kamienicy pod Złotym Słońcem, w niewielkiej odległości od kościoła pw. św. Elżbiety, miejsca ekspozycji, zgromadziło się liczne grono słuchaczy.
Debatę poprowadził Rafał Rogulski – dyrektor Sekretariatu Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność, a w roli panelistów wystąpili: Jolanta Przewoźnik – wdowa po śp. Andrzeju Przewoźniku, prof. Jan Rydel – przewodniczący Komitetu Sterującego Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność, prof. Krzysztof Kawalec – kierownik Zakładu Historii Polski i Powszechnej XIX i XX wieku w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Marek Mutor – dyrektor Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”.
– Organizacja wystawy poświęconej Andrzejowi Przewoźnikowi w Polsce zgromadziła wszystkie najważniejsze instytucje zajmujące się polityką pamięci w Polsce – powiedział Rafał Rogulski, inicjując dyskusję, która zaczęła się od osobistych wspomnień i refleksji o Andrzeju Przewoźniku.
– To było życie z ciekawym człowiekiem, pełnym pasji – powiedziała Jolanta Przewoźnik, wspominając wspólne pobyty z mężem we Wrocławiu, gdzie zrodziła się idea odbudowy Cmentarza Orląt Lwowskich. – Praca w Radzie Ochrony Pamięci, Walk i Męczeństwa zbiegała się z tym, co zawsze kochał: polską tradycję i szacunek do obrońców Ojczyzny – wyznała, dodając, że potrafił widzieć wiele spraw z dużym wyprzedzeniem i starał się robić rzeczy z pozoru niemożliwe. Godził przy tym pasje historyczne, pracę w administracji i dbałość o polską rację stanu. Zostawił wiele zadań, które czekają na dokończenie.
– Miałem zaszczyt być nauczycielem akademickim Andrzeja Przewoźnika – wspominał prof. Jan Rydel, podkreślając wyjątkowość młodego wówczas historyka zaczynającego swoją karierę na Uniwersytecie Jagiellońskim. – To był człowiek, który mógł suwerennie kierować polską polityką pamięci – podsumował Rydel.
Prof. Krzysztof Kawalec nie znał osobiście Andrzeja Przewoźnika. – W pluralistycznych mediach pojawiały się różne opinie, oceny pozytywne mieszały się z krytycznymi, ale jedno było w nich wspólne – koncyliacyjność – powiedział, dodając, że dotyczyło to człowieka, który poruszał się w obszarze bardzo trudnym. Jak bardzo trudny był to teren stało się widoczne dopiero wówczas, gdy Andrzeja Przewoźnika zabrakło. Był twardy, gdy chodziło o polską rację stanu, a jednocześnie potrafił uniknąć niezręczności.
Również Marek Mutor nie zetknął się z Andrzejem Przewoźnikiem osobiście, ale ze względu na ten sam obszar działalności obserwował jego inicjatywy. – Wrocław dźwiga pamięć dawnych Kresów Wschodnich – przypomniał dyrektor Ośrodka, dodając, że wiele osiągnieć Andrzeja Przewoźnika było tu szczególnie widoczne. Wspomniał silne środowiska związane z Rodzinami Katyńskimi, Sybirakami i miłośnikami Kresów. We Wrocławiu pamiętane są też działania związane z odkryciem grobów żołnierzy wyklętych na Osobowicach. – Mało jest ludzi, którzy, mimo zmieniających się rządów, warunków prawnych i finansowych, potrafią krok po kroku realizować konkretne cele Rzeczypospolitej – podsumował.
Odnosząc się do głównego tematu dyskusji prof. Kawalec wraził wątpliwość czy w ogóle istnieje prowadzona przez państwo polska polityka pamięci. Jego zdaniem stałym motywem reform oświatowych po roku 1989 była redukcja historii w programach szkolnych, co w konsekwencji przyniosło erozję autorytetu zawodu i przedmiotu oraz zawężanie się rynku czytelniczego. Do tego doszła zmiana systemu finansowania nauki. Uczony nie prowadzi już samodzielnie badań w ramach dotacji statutowej, a jedynie te, na które otrzyma środki z Narodowego Centrum Nauki. – To jest ręczne sterowanie nauką – podsumował.
– W obszarze polityki pamięci państwo działa w sposób rozproszony, brak jasnego ośrodka koordynującego – uzupełnił wypowiedź przedmówcy prof. Jan Rydel. – Początkowo, po 1989 roku, wydawało się, że usunięcie białych plam i wyprostowanie PRL-owskiej polityki w obszarze pamięci wystarczy. Impuls do zmiany przyszedł zza granicy – niemiecka inicjatywa powołania Centrum Przeciw Wypędzeniom uzmysłowiła nam, że o historii trzeba myśleć i działać na polu polityki pamięci. Dlatego powstało Europejskie Centrum „Solidarności”, tworzone jest Muzeum Historii Polski i Muzeum II Wojny Światowej.
– Mam niedosyt, jeśli chodzi o zamykanie niektórych rozdziałów naszej historii – powiedziała Jolanta Przewoźnik, dodała, że teraz jest czas, aby wszystkie sprawy, nie wyłączając Wołynia, domknąć. – Nie tylko trzeba wypełniać luki w pamięci, które pozostawił PRL, ale także pobudzać zainteresowania młodych ludzi historią i tradycją. Historia może łączyć, jeśli są wyjaśnione w prawdzie wszystkie najważniejsze sprawy – podsumowała.
O polskiej polityce pamięci na Ziemiach Zachodnich mówił Marek Mutor. – Polityka historyczna, czy polityka pamięci jest prowadzona zarówno na poziomie rządowym, jak i samorządowym – ocenił, dodając, że podziela krytyczną ocenę polityki państwa, zwłaszcza brak koordynacji działań. – Z poziomu instytucji samorządowej sprawy wyglądają inaczej – powiedział Marek Mutor. – Wrocław stanowi obciążenie, a jednocześnie stwarza szansę – wyjaśniał – w wyniku wojny ludność została wymieniona, a miasto doszczętnie zniszczone. Ludzie przybyli tu z różnych części Polski, w tym z Kresów Wschodnich i wbrew opresji komunistycznej podjęli wielki wysiłek rozwoju cywilizacyjnego. Najlepszym wariantem polityki historycznej we Wrocławiu, jest pokazanie go jako miasta europejskiego, miasta bez kompleksów, miasta z sukcesem, a jednocześnie szanującym swoje wielokulturowe dziedzictwo. – Polityka jest warta tyle ile konkretów za nią idzie – podsumował.
* * *
Po debacie w kościele garnizonowym odprawiona została Msza św. w intencji Andrzeja Przewoźnika. Wrocławską edycję wystawy „W naszej pamięci…” obejrzało blisko 5700 osób. Od 5 sierpnia będzie ją można zwiedzać w Krakowie w Pałacu Krzysztofory.